Nie mogę wyjść czasem z podziwu, jak podobne do rodziców bywają dzieci. Te same gesty, to samo spojrzenie, te same słowa! Takie malutkie dziecko mimowolnie naśladuje rodzica. Daj 3-4 letniej dziewczynce lalkę, a pokaże Ci, jaką jesteś matką. Daj chłopcu auto - pokaże Ci, jaki z Ciebie kulturalny uczestnik ruchu drogowego... Dzieci zrobią Ci najlepszą scenkę rodzajową - a Ty? zobaczysz, jakie masz wady :)
Zawsze tak jest - nowych zachowań uczymy się z obserwacji innych. Najpierw to będzie dom, potem szkoła i dalsze otoczenie. Zanim Twoje dzieci wejdą w większe grupy rówieśników - tylko my, rodzice jesteśmy dla nich podstawowym źródłem informacji o świecie... chociaż nie ma co być drobiazgowym - jesteśmy dla nich całym światem!
Są jak skanery. Nieustannie i perfekcyjnie skanują nasze zachowanie - nawet, jeśli wydaje nam się, że są czymś zajęci - słyszą i widzą wszystko! Nie łódź się, że Twoje soczyste ku*a mać wyplute po wejściu na klocka nie zostanie wyłapane - zostanie, i wielokrotnie jeszcze powtórzone. Jesz chipsy? Przesiadujesz godzinami przed laptopem? Palisz papierosy (fuj!)? Twoje dziecko to widzi! Widzi to, i z dużym prawdopodobieństwem będzie robić dokładnie to samo, co Ty. Będzie, bo taki dajesz mu sobą przykład! Ty! Najważniejsza i najbliższa dla dziecka osoba - jego cały świat, jego autorytet.
Na nic będą mądre pogadanki, że hamburger jest niezdrowy, że słodycze szkodzą, że od tabletu mogą boleć oczy... na nic to, jeśli dziecko ma inny wzór w domu. Daj mu spójny przekaz: to co mówisz - robisz! To nie może się wykluczać. Możesz mówić, prosić, błagać, przypominać, ale jeśli nie będziesz dawać przykładu - nic nie ugrasz. Zaufanie to nasz atut, ale bardzo łatwo można go nadużyć. Właśnie wtedy, gdy w dobrych intencjach mówimy, że syropek jest smaczny, że zastrzyk wcale nie boli... oszukujemy je, i one tak się właśnie czują. Tracimy w ten sposób autorytet w ich oczach, a one mają jasny komunikat: rodzice nie zawsze mówią prawdę - więc ja też nie muszę! Tego nie chcemy, więc nie róbmy z dzieci małego kłamczucha...
Małe dzieci nie rozróżniają zachowań, nie wiedzą, co jest dobre, a co złe. One nam po prostu ufają... ufają nam bezgranicznie. Dzieci po prostu ufają swoim rodzicom i wierzą, że to, co widzą i słyszą jest prawdziwe, że jest właściwe. Powielą to, co pozytywne i to, co negatywnym jest zachowaniem. Ono będzie pocieszać smutną mamę - bo mama pociesza gdy się smutno robi, ale i krzyczeć będzie, gdy jest złe - bo tata też krzyczy w złości.
Wiem! Wielka na rodzicu ciąży odpowiedzialność....
Wychować małego człowieka - to sztuka...
Być wzorem, być autorytetem - to wyczyn...
Ale nikt za to odpowiedzialności nie weźmie! Ani przedszkole, ani szkoła, ani rówieśnicy. Niech wyniosą dobry przykład z domu - niech on będzie im fundamentem... nim zechcemy zmienić zachowanie dziecka, zatrzymajmy się - może zacząć powinniśmy najpierw od siebie?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz