O gównianej jakości spędzania czasu z dzieckiem.
Całe życie urabiamy się po łokcie. Sprzątamy. Szorujemy. Pucujemy. Polerujemy. Pierzemy. Pracujemy. Co chwilę wymyślamy sobie coraz to nowsze obowiązki. Ja wiem! Masz dom na głowie, a może nawet i pracę na etacie jeszcze. Nie zapominaj jednak, że masz przede wszystkim dzieci - i one z tych wszystkich obowiązków jakie posiadasz, powinny być najważniejsze! A jednak - często stawiamy je na końcu właśnie. No! Może na miejscu przedostatnim, bo to ostatnie zarezerwowane jest zazwyczaj dla siebie. I ja wiem! Do pracy iść musisz, a gdy wrócisz, obiad zrobić, dom ogarnąć, a potem, jeśli starczy czasu, odpocząć i zabawić się z dzieckiem. Nie bądź chytrusem! Podziel się pracą, podziel się obowiązkami. Nie mów, że z Ciebie taka Zosia Samosia, bo wydaje Ci się, że tak naprawdę wszystko zrobisz najlepiej. Może i tak, mi trudno z tego miejsca oceniać, ale cena jaką możesz za to zapłacić może być zbyt duża. I nie tylko dla Ciebie!
Czytając to, co napisałam myślisz może, że jednak Ci się udaje, że pomimo tych wszystkich zadań do ogarnięcia znajdujesz czas dla swojego dziecka. Skreślając w pamięci ostatnią rzecz, jaką dziś miałaś zrobić w końcu masz czas dla pociech... więc jesteś! I tu pojawia się problem. Czy tak faktycznie jest, czy tylko tak Ci się wydaje?
Tworzyliśmy ostatnio najpiękniejsze obrazy na świecie. Chłopców rozsadziłam po obu stronach stołu, wręczyłam kartki i farby, dałam im pomysł, a oni zabrali się do pracy. Oli malował z pasją, Leoś udawał, że maluje. To zadanie pochłonęło ich tak mocno, że w domu zapanowała w końcu upragniona cisza przerywana co jakiś czas przez pytanie "mamo, czy wyblać kolorek zółty?". Sytuacja idealna! Znalazłam chwilę dla siebie - chwilę, w której mogłam spokojnie usiąść, wziąć do ręki książkę i tak najzwyczajniej w świecie zaczytać się... Siedziałam obok, z nogami wyciągniętymi przed siebie. Pochłonęła mnie mocno - na tyle mocno, że moje odpowiedzi na dziecięce pytania stawały się mechaniczne. Zdążyło im się malowanie znudzić, nuda zaczęła doskwierać, moje propozycje zabaw zdawały się być mało interesujące, więc posadziłam je na sofie odpalając program z bajkami i wpasowałam się między nich umiejętnie. I wtedy właśnie biorąc znów książkę do ręki otworzyłam ją na stronie 40...
Czas - już wiesz, że nie da się go cofnąć, że jeśli chodzi o rodzinę, to trzeba ugniatać i miętosić tę cytrynę do końca, by wycisnąć z niej jak najwięcej. Poświęcić się jej na tyle, na ile to możliwe. [...] Chcę, żebyś dokładnie zrozumiał, że nie tylko ilość poświęconego czasu jest ważna, ale również jego jakość. Widziałem w życiu wiele obrazów [...], na których czarno na białym widać ilość, a zarazem strasznie gównianą jakość. Mam tu na myśli rodziców, którzy rzucają dziecku zabawkę, dają konsolę, wkładają na huśtawkę w parku, po czym sami siedzą z nosem w telefonie, piją kawę i sprawdzają Facebook lub robią setkę innych rzeczy, udając, że spędzają z dzieckiem czas [...]. Kolejnym przykładem byłoby "wspólne" jedzenie posiłków w domu przed telewizorem, bo przecież "po co ze sobą rozmawiać?". Myślę tu również o zatrudnianiu do wszystkiego korepetytorek, nianiek, nauczycieli, bo przecież "nam samym nie chce się tego robić". Te wszystkie rzeczy pokazują, jak w łatwy sposób odciąć się od rodzicielstwa. Musisz zdać sobie sprawę, że lepsze jest 10 minut poświęcone w pełni dziecku, z zaangażowaniem, zainteresowaniem, kiedy możesz je czegoś nauczyć, niż godziny spędzone właśnie na takim emocjonalnym wyjałowieniu, czyli "ty sobie, ja sobie i ograniczamy się tylko do zaspokojenia podstawowych potrzeb...
Zawstydziłam się! Najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się głupio! Właśnie wtedy, gdy teoretycznie miałam czas dla nich, wcale go nie wykorzystałam! Pokazałam tu najbardziej gównianą jakość spędzania z dziećmi czasu... dosłownie. I wiecie co? Najgorsza jest świadomość, że powtarzałam ten błąd setki razy... a nawet tysiące. Rysowałam z dzieckiem patrząc się w telefon, szłam na spacer robiąc zdjęcia, lepiłam plastelinę spoglądając na tv. Nie jestem tutaj po to, by tworzyć poradnik, jak wychować dzieci. Jestem tu po to, by swoimi przemyśleniami się z Wami dzielić. Trudno jest się przyznać do błędu, ale właśnie to robię. Sumując poprzednie rozdziały, i czytając kolejne strony książki przekonywałam się dalej...
Zapadły w pamięć słowa Władysława Bartoszewskiego, który powiedział kiedyś "Są w życiu rzeczy, które się opłacają, i rzeczy, które warto. Nie zawsze jednak to, co warto się opłaca i nie zawsze to, co się opłaca, warto". No właśnie - i tutaj trzeba sobie zadać pytanie, co ma dla ciebie większą wartość. Pieniądze i bogactwa, czy więź z dzieckiem. [...] [...]Twoja teraźniejszość i przyszłość twojego syna lub córki są w dużej mierze zależne od ciebie. Od tego, jak je ukształtujesz i czego nauczysz dziecko. Jak wpoisz mu zasady, że nawet pod prysznic, czy do toalety trzeba chodzić z telefonem, że telefon jest pierwszą rzeczą na którą musisz spojrzeć z rana, że wasze życie zależy od telefonu, to jaki dajesz mu przykład? [...] Można pomyśleć, że odrabianie lekcji z dzieckiem, pomoc w nauce, czy wystąpienie w mini playback show nie przyniesie ci korzyści finansowych w porównaniu z wyjazdem do pracy na nagłe wezwanie. W sumie finansowo się to w ogóle nie opłaca. Ale trzeba się zastanowić, czy jednak nie warto. Właściwie namawiam cię, byś z góry już dziś przyjmował, że najbardziej zawsze warto poświęcić się rodzinie.
Luis Timm, "Proste rzeczy"
I chyba z tym fragmentem chciałabym Cię tego wieczoru zostawić. Wychowanie dzieci, to chyba najtrudniejsze zadanie, jakie dostajemy w życiu. A najważniejsze w tym wszystkim, by dać dzieciom tyle miłości, szczęścia i uwagi, ile możemy, a za kilkadziesiąt lat z dumą patrzeć, jak fajnymi są ludźmi. Przemyśl to! Co się opłaca, a co jednak warto... Pamiętaj, to co dajesz im teraz, zaowocuje w przyszłości.
Zatrzymaj się! Rzuć w kąt swoje obowiązki i skup się na tym co najważniejsze. BĄDŹ!
A gdy dzieci już zasną z uśmiechem na ustach, szczęśliwe, bo nasycone TOBĄ, usiąć na łóżku wygodnie i chwyć do ręki książkę. Może tę książkę, która teoretycznie powinna zostać nazwana poradnikiem - nie tylko dla rodziców. I tutaj jej autor miał rację! To "książka dla facetów, którą powinna przeczytać każda kobieta."
Kurtki - Zara / Buty - Bartek |
Ja ostatnio łapie się na tym właśnie ze niby mam czad dla dziecka a jednak go nie wykorzystuje. Gdzieś po drodze pogubiłam się w tym matkowaniu, prowadzeniem domu i byciu kobietą I przyznaje z ręką na sercu że muszę więcej dac z siebie i być po prostu być dla córki. Nie obok niej a z nią
OdpowiedzUsuńWiesz co...to ja razem z Tobą przyznaje się do błędu...zawsze jest milion rzeczy do zrobienia i niby mam tego świadomość, że w tym czasie mój Szymon patrzy w bajki lub jest sam, ale mimo to wykonuję te wszystkie mniejsze i większe obowiązki bo przecież trzeba...swoją drogą dzięki Ci za zacytowanie książki, bo właśnie rozważałam jej zakup i jeśli tak skłania do refleksji to chyba się skuszę...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i mądry tekst. Fakt - czasem łapię się na tym, często w weekend kiedy po całym tygodniu chcę mieć chwilę by odpocząć, że daję chłopakom komputer, a sama zatapiam się w książce. Jednak na drugi dzień zbieram dupsko i robimy coś razem - bawimy się lub gdzieś wychodzimy. "Proste rzeczy" muszę koniecznie przeczytać! Pozdrawiam (JestJedenBook.blogspot.com)
OdpowiedzUsuńNo, wiedziałam. Głupio mi, a jakże. Muszę kupić tę książkę. Ale prędzej muszę więcej wartościowego czasu podarować dzieciom...
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym samym ostatnio rozmyślałam i... próbuje wbić do głowy mężowi, że czas leci nieubłaganie, dzieci rosną i niedługo nie będą nas już tak bardzo potrzebowały jak dziś... Praca jest ważna, ale nawet najdroższe zabawki kupionw za te zarobione pieniądze nie wynagrodzą braku obecności...
OdpowiedzUsuńChyba obecne czasy nauczyły nas myślenia o setce rzeczy naraz i w efekcie wielu ludzi nic tak naprawdę nie przeżywa, bo jest jednocześnie myślami w wielu różnych miejscach i przy różnych sprawach. Na Szczęście tryb życia na Szczycie ułatwia nam życie w stylu slow i cieszenie się chwilą :)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są magiczne!!!!!
OdpowiedzUsuńNie można zapominać o sobie! Nie można zapominać o mężu! Najtrudniej jest znaleźć ten balans ... ale nie twierdzę, że się nie da. Da się! :)
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne - gdy na sumieniu pojawi się "grzeszek" dobre jest wówczas szybkie postanowienie poprawy i działanie!
To prawda! Ciągle biegniemy, ciągle wyznaczamy sobie cele. Chcemy więcej i więcej. Pracujemy dużo, bo chcemy zapewnić wszystko co najlepsze dzieciom tak naprawdę zapominając o tym, że to, co możemy im dać, czego potrzebują najbardziej to tak naprawdę coś bezcennego... obecność!
OdpowiedzUsuńTwoim tekstem bardzo lekko uświadomiłaś mi, że to o czym ostatnio myślę w kwestii wychowania dzieci i bycia rodzicem jest dobrym kierunkiem. Tylko te poskladanie tego w całość by wszystko jakoś w miarę grało, już kosztem porządków ale żeby grało. By nie tracić na jakości spędzanie czasu. By czuć że się jest tym rodzicem tak naprawdę.
OdpowiedzUsuńTrafnie! Niestety i ja się często na tym łapię... I wstyd mi za siebie i obiecuję, że więcej nie będę... Ciężko jest tak na prawdę oddać się w pełni jednej chwili, pomimo tego, że zdajemy sobie sprawę doskonale jak bardzo jest ona ulotna...
OdpowiedzUsuńJeden plus tego, że tak się wówczas zachowałam (i nie tylko wówczas) to właśnie fakt, że w tamtej chwili akurat ta książka wpadła mi do ręki i mogłam sobie ten błąd uświadomić. Także... cieszę się :*
OdpowiedzUsuńŻycie w stylu slow to naprawdę coś wartościowego! Sama się jednak przyłapałam na tym, że gdy mogłam z niego skorzystać - ciągle mi się gdzieś spieszyło...
OdpowiedzUsuńłatwo gdzieś w tej naszej drodze zabłądzić. I wydaje mi się, że często to oznaka zmęczenia i takiego chwilowego wypalenia. Najważniejsze, że jednak potrafisz to sobie uświadomić a to najlepszy krok, jaki można zrobić w kierunku zmian :)
OdpowiedzUsuńSandra nie pożałujesz tej książki. Przemyca wiele prawd.. podstawowych rzeczy, o których niby wiemy, a jednak... gdzieś tam gubimy je po drodze. Myślę, że fajne z niej wnioski można wyciągnąć. Przyznaję, że jeszcze nie przeczytałam jej do końca ale kręśle i podkreślam wszystko to, co jest dla mnie wartościowe i za jakiś czas otwierając ją ponownie chciałabym właśnie przeczytać.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury!
Większość męża ;)
OdpowiedzUsuńChociaż Ci powiem Monia - jakoś mi tu się skompresowały !
I to jest dowód na to, że mamy czasami zbyt wiele na głowie. I tutaj tak jak pisała - zgrywamy Zosię Samosię. A przecież nie można być takim chytrusem ! ;P
OdpowiedzUsuńTo trudne. Trudno jest to wszystko w głowie poukładać, ale jeszcze trudniej ten plan w życiu zrealizować. Właśnie wtedy, gdy wkrada się zmęczenie, gdy jesteśmy zanadto obładowani obowiązkami.
OdpowiedzUsuńNIe mniej jednak - idziesz w dobrym kierunku :) też chcę w nim pójść!
Ja pisałam nie tak dawno na ten sam temat. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trzeba przyznać, że to temat ważny i warto poruszenia! Zawsze. Może ktoś na chwilę otworzy sobie oczy... może na dłuższa chwilę...
OdpowiedzUsuńDzięki tej książce zatrzymałam się nad tym na dłużej :)