Oddziaływuje na zmysły. Uspokaja. Zapobiega otyłości i podnosi sprawność fizyczną. Gwarantuje dobry humor. Budzi kreatywność - to wszystko zapewnia odpowiednia dawka kontaktu z naturą!
Robię sobie właśnie rachunek sumienia. Mówię wprost! W domu mi najlepiej. W swoich czterech ścianach. Z kubkiem herbaty. Na krzesełku przy wyspie w kuchni. Wpatrzona w to, co za oknem, albo to, co na ekranie mojego komputera jednocześnie stróżująca bezpieczeństwu swoich dzieci, chociaż w domu podobno jest najbezpieczniej właśnie. Uwielbiam przebywać w tej swojej oazie i powiem szczerze - gdybym nie czuła się w obowiązku, wcale z domu bym nie wychodziła. Ba! Są nawet takie dni, w których faktycznie tego nie robię... pomijając fakt odprowadzania i przyprowadzania dziecka z przedszkola. Ale mamą jestem. Dbać muszę o to, by dzieciom tlenu dostarczyć, na świeże powietrze zabrać. Dla ich zdrowia. I dla samopoczucia własnego także.
Pamiętasz? Nam w dzieciństwie zaaplikowano dostatecznie wiele witaminy N. Nikt nas nie ograniczał, nikt nie kontrolował. Teraz coraz więcej w nas matkach nadopiekuńczości. Nie rusz, nie dotykaj, zostaw bo się pobrudzisz, nie idź bo się przewrócisz - wydajemy polecenia jak komendy wojskowe. Strzeżemy swoje dziecko przed złem całego świata trzymając w domu, jak pod szklanym kloszem - ale czy my sami robimy dobrze?
To właśnie MY biegaliśmy beztrosko po łąkach i lasach, to my wspinaliśmy się po drzewach, my ślizgaliśmy po zamarzniętych zimą stawach, latem pływaliśmy w kąpieliskach niestrzeżonych i rzekach. To my wchodziliśmy na dachy, płoty i stodoły, chowaliśmy się w sianie i tarzaliśmy w piachu, godzinami wisieliśmy na trzepakach i przesiadywaliśmy do późnej nocy na ławkach pod blokami. Chociaż tak mali jeszcze (z tego punktu widzenia) to jednak tak samodzielni. Naładowani pozytywną energią z nieustającym uśmiechem na twarzy. Naładowani Witaminą N.
Ile z nas rodziców pozwoliłoby na takie szaleństwa swoim dzieciom? Czy zakazom i nakazom nie odbieramy im czegoś wspaniałego? Coś, co my wspominamy z łezką w oku? Tą szaleńczą młodość - dzieciństwo. Dziecko musi się wybiegać, wyszaleć... musi się pobrudzić, przewrócić nie raz i guza nabić. Dziecko jest tylko dzieckiem - strzeżmy je przed tym, co niebezpieczne ale NIE OGRANICZAJMY. Nie trzymajmy ciągle za ręce... Znajdźmy ten "złoty środek", chociaż to bardzo trudne. I nigdy nie zapomnijmy o tej dostępnej na wyciągnięcie ręki witaminie N. Niech da im szczęście!
Futerko - Reserved / długie kozaki - Renee / kurteczki - Zara / buty - Bartek |
Bardzo ładna sesja zdjęciowa.
OdpowiedzUsuńPo dwóch tygodniach siedzenia z córką w domu i chorowania, witamina N jest jak najbardziej dla nas wskazana i to w podwójnej dawce. :)
Pozdrawiam
Co jak co, ale dostęp do natury, to coś, co mamy na Szczycie w nieograniczonym stopniu! Gorzej z dostępem do cywilizacji ;)
OdpowiedzUsuńtrudno to nazwać sesją :) po prostu w drodze do babci cyknęliśmy sobie zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńSuper wyglądacie, wszyscy :) Musztardziaki są przeurocze a Ty mamusia wyglądasz pięknie :)
OdpowiedzUsuńMatka to tylko dodatek, co za ręce trzymać musi :)
OdpowiedzUsuń