W tamten piątek mąż był na służbie. Rozmawialiśmy przez telefon. W jego głosie wyczuwałam zmęczenie. ZADECYDOWAŁAM!
Po powrocie do domu o poranku zastał stojąca walizkę w holu. Spakowaną!
- a co to?? - zapytał tylko
- NIESPODZIANKA!
Nie da się odpocząć ciągnąc jednocześnie dwa etaty. Nie ma takich dni w zasadzie, które spędzamy na całkowitym lenistwie. Dla mojego męża dzień wolny od służby, to dzień w pracy, a dzień wolny od pracy oznacza nadrabianie zaległości w domu i wokół domu. Bo mając dom - jest co robić. A gdy nie ma? To się znajdzie. Zapewniam. A potem zatacza się koło. Obciążenie fizyczne często ma się nijak do obciążenia psychicznego. To taki zawód, taka służba.
Wiem - wiele osób ma gorzej! Dlatego powinniście to przeczytać!
Wiem - wiele osób ma gorzej! Dlatego powinniście to przeczytać!
Tamtego piątku kończąc połączenie już wiedziałam, co powinnam zrobić. Schowałam dumę w kieszeń i wyłożyłam jak kawę na ławę uczucia. Pierwszy raz ponad dzieci postawiłam i siebie, i męża. Żyjemy w dobie internetu. Wystarczyły tylko dwa słowa wstukanych w google, by odnaleźć miejsce, do którego warto zawitać. Nie ma rzeczy niemożliwych! Zachcianki realizuje się TU I TERAZ! Ciągle narzekamy, że czas ucieka nam przez palce. Ciągle obawiamy się, że do naszego życia i związku wkroczyć może rutyna. Czasami to tylko lenistwo związane z przeciążeniem obowiązkami jest tego powodem. Dlatego bez wyrzutów sumienia zorganizowałam 30h tylko we dwoje... A dzieci? Przecież to oczywiste, że z dziadkami mieli niczym w raju?!
Wyjechaliśmy. Nad Powidzkie jeziora. Odpocząć! Do hotelu Moran, w pięknych warunkach. Gdzieś niedaleko, ale jakby na koniec świata... Bez zgiełku miasta, bez obowiązków... Tylko ten jeden raz z myślą o sobie. O NAS. Otoczeni naturą, słońcem otulającym nasze ciała pomimo listopadowej jesieni, wiatrem niosącym zapach jeziora... Zaskoczeni ciszą i spokojem. Zachwyceni widokiem niekończącego się jeziora ciągnącego się wokół hotelu. Zaszyci w pięknym miejscu otoczonym lasami.
Pierwszy raz bez naszych Maluszków. Pierwszy od dawna spacer przy brzegu jeziora. Pierwsze od dawna posiłki skupione tylko na rozkoszowaniu się w obłędnych smakach. Pierwsza od dawna chwila tylko i wyłącznie dla zmysłów, dla duszy i ciała, przy odprężającym wspólnym masażu i w końcu odpoczynek w wodzie, z zamkniętymi oczami, bez myślenia o tym, że ktoś tam na nas za drzwiami niecierpliwie czeka. Pierwszy od dawna drink wypity bez wyrzutów sumienia. Pierwsza od dawna przespana bez pobudek noc i poranek, w którym do życia budzi wschód słońca odbity w niewzruszonej tafli jeziora. Śniadanie przygotowane od rana, bez sprzątania, bez zmywania. A potem tylko czas dla siebie... w tej relaksującej ciszy. Wystarczająco blisko domu, a jednak tak daleko...
Pierwszy raz bez naszych Maluszków. Pierwszy od dawna spacer przy brzegu jeziora. Pierwsze od dawna posiłki skupione tylko na rozkoszowaniu się w obłędnych smakach. Pierwsza od dawna chwila tylko i wyłącznie dla zmysłów, dla duszy i ciała, przy odprężającym wspólnym masażu i w końcu odpoczynek w wodzie, z zamkniętymi oczami, bez myślenia o tym, że ktoś tam na nas za drzwiami niecierpliwie czeka. Pierwszy od dawna drink wypity bez wyrzutów sumienia. Pierwsza od dawna przespana bez pobudek noc i poranek, w którym do życia budzi wschód słońca odbity w niewzruszonej tafli jeziora. Śniadanie przygotowane od rana, bez sprzątania, bez zmywania. A potem tylko czas dla siebie... w tej relaksującej ciszy. Wystarczająco blisko domu, a jednak tak daleko...
I chociaż temat dzieci poruszaliśmy co chwila, i myśli związane z obowiązkami też do nas wracały, to jednak odpoczęliśmy. Tak po prostu. Będąc tylko ze sobą... i chociaż tego dnia podjęliśmy masę decyzji i określiliśmy wspólne cele na nadchodzące miesiące, to nie zabrakło też stworzenia jednego tak oczywistego dla rodziców planu: jeszcze tam wrócimy, w cieplejszym okresie, z dziećmi, bo to absolutnie idealne do pobytu z nimi miejsce. To normalne, prawda??
Ale cudownie. Jakie piękne miejsce i ogólnie tak romantycznie z mężem sam na sam :) chociaż na te 30h ;) Kochamy swoje dzieci jak opętani, ale też raz za ile powinniśmy bez nich wyjeżdżać i spędzać razem czas :) Mam nadzieję, że i mnie się kiedyś uda z mężem wyjechać chociaż na dwa dni tylko we dwoje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sylwetta
Każdemu należy się chwila wytchnienia! Na początku mojego macierzyństwa kompletnie nie mieściło mi się to w głowie, jednak teraz wiem, że "to zdrowe posunięcie"... ;) Zresztą nie ma bardziej kochających dzieci - osób poza rodzicami, jak dziadkowie...Więc dlaczego by czasem nie uszczęsliwić obydwu stron...;)
OdpowiedzUsuńJeśli jest taka możliwość - warto skorzystać. Czasami ta jedna noc bez dzieci to absolutny przełom w relacjach. Warto wyjść z płaszcza matki od czasu do czasu :) Skupiajmy się na sobie, bo pielęgnować uczucia jest warto
OdpowiedzUsuńNiech to będzie nawet kolacja we dwoje, nie na 30h a na 3h :)
OdpowiedzUsuńKażda chwila tylko dla siebie jet cenna w naszych relacjach. Myślę, że warto podkreślić też to, że i nam kobietom trzeba też czasami odwagi, by przejąć stery.
Jak zwykle u Ciebie - mega fantastyczne foty, które ogląda się z wielką przyjemnością! :) I podziwiam, bo mnie się ostatnio nie chce, trzaskam po prostu bez ustawiania ostrości i kombinowania, najchętniej telefonem, a u Was dbałość o każdy szczegół!
OdpowiedzUsuńKochana fotografie to tylko dodatek. Ważne, że masz wiele do przekazania :*
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę z waszego szczęścia, piękne foty. fajnie jest na to patrzeć;)) życzę cudownych dalszych lat razem
OdpowiedzUsuńOj tak, w tych szalonych czasach po prostu trzeba znaleźć czas na odpoczynek. Dobry wybór z tym wyjazdem :) Widzę minę Męża, gdy zobaczył spakowane walizki ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno zdążył sobie zrobić szybki rachunek sumienia :P
OdpowiedzUsuńMyślę pozytywnie, myślę pozytywnie! ;*
OdpowiedzUsuńA jak kwestia karmienia piersia przy takim wypadzie?
OdpowiedzUsuńBezproblemowo ciotka!
OdpowiedzUsuńDziecko jest w takim wieku, że nie o cycu myśli, a o smakowaniu wszystkiego innego :)
Wieczorne, czy nocne karmienie zawsze można zastąpić mlekiem modyfikowanym - jeśli nie mamy na tyle dużo pokarmu, by móc go zgromadzić odpowiednio dużo na taki (nieplanowany) wyjazd. Nikt od niego jeszcze nie umarł