Ciąża - to zazwyczaj 9 miesięcy przygotowywania się do przyjścia na świat dziecka. Chociaż nie wiem jakbyśmy pragnęły mieć maleństwo szczęśliwie przy sobie, gdzieś tam pojawia się pewna obawa, pewien lęk... strach. I nie chodzi tu tylko o zdrowie i życie naszego dziecka, o to szczęśliwe zakończenie, ale również o ból porodowy. Zadajemy sobie pytanie: jaki jest, jak go zniesiemy, czy wytrzymamy?
Nie ma co ukrywać - jest ciężko! Najpierw boli umiarkowanie. Później boli bardziej. Mocno. Cholernie mocno. Chociaż ja mogę szczerze powiedzieć: wiele zależy od naszego podejścia. Opowiadałam Wam swoją historię porodu. Dla mnie - najlepsza wersja z możliwych. Cieszę się, że mogłam rodzić z mężem, cieszę się, że byłam pod dobrą opieką, chociaż poród odbywał się w najbliższym powiatowym szpitalu - i jeden, i drugi. Skupiłam się na tym, co najistotniejsze w porodzie - to PRZEŁOM! To najpiękniejsze momenty w życiu kobiety! Gdy poród rozpoczął się odejściem wód płodowych moje myśli krążyły tylko wokół jednego: to ten czas! za moment przytulę swoje wyczekiwane Maleństwo!
Nie istotny był dla mnie ból, nie myślałam o tym, jak bardzo za moment mogę cierpieć... istotne było tylko to, że za chwilę będę miała go na swojej piersi.
Wiem jednak, że wiele z Was interesuje ten temat... może go więc przybliżę? W końcu mam dwukrotne doświadczenie w tym zakresie :)
Każda z nas jest inna. Każda z nas ma inny próg bólu. To, co dla jednej osoby jest do zniesienia - dla innej będzie czystą masakrą odbywającą się na jej ciele. Niektóre Panie lubią popłakać nim tak naprawdę poród się zacznie. Często już z obawy przed bólem. .
Skurcze są jak fala - przypływają i odpływają. Niektórzy mówią, że są jak ból menstruacyjny, tylko kilkukrotnie spotęgowany. Inni mają bardziej hardcorowe porównania. Wydaje mi się, że bólu porodowego nie da się jednak porównać z niczym innym, ale nie dlatego, że jest najmocniejszy, tylko dlatego, że jest zupełnie inny. To nie sygnał ostrzegawczy organizmu, że coś jest nie tak - to tylko (aż!) wynik ogromnego wysiłku. Nie czujemy go przez cały czas, jest falowy. Między skurczami znika, a my mamy czas na złapanie oddechu - dosłownie.
Przede wszystkim nie skupiaj swoich myśli na porodzie. Nie wyobrażaj sobie, jak będzie przebiegał, jak bardzo będziesz cierpiała i jak radzić sobie będziesz z tym bólem. Strach ma wielkie oczy! Są jeszcze większe, gdy skupiasz się tylko na tym aspekcie. Im więcej myślisz o porodzie, tym więcej masz obaw, a strach staję się większy!
I jedno sprowadza się do drugiego. Strach potęguje ból! Ból ponad siły wywołuje strach. Strach potęguje ból. Ból podsyca strach. Sytuacja się zapętla! Bojąc się napinasz całe ciało, unieruchamiasz mięśnie, przez co ból jest bardziej dotkliwy. Musisz wsłuchać się w swoje ciało, rozluźnić. Rozumiejąc, co się dzieje z Twoim ciałem będziesz mniej zestresowana i spięta - jeśli masz możliwość wybierz do szkoły rodzenia. Jeśli boisz się bólu, skupiasz się na nim - potęgujesz go. Często słyszałam, że kobiety potrafiły krzyczeć nim jeszcze rozpoczął się skurcz - tak działała ich psychika. Sam strach wywoływał ból.
Zapewne wydaje Ci się to trudne. W trakcie porodu masz wrażenie, że krzyk przyniesie Ci ulgę - zwłaszcza w trakcie bóli partych. Błąd! Całą energię, którą masz w sobie krzycząc oddajesz górą - nie dołem.
Nie dopytuj, nie drąż tematu, nie szukaj informacji na forach. Ciągle powtarzam: szczęśliwi Ci, którzy nie wiedzą. I czasami lepiej nie wiedzieć. Ja nie wiedziałam. Nie wyciągałam od znajomych informacji dotyczących porodu. Nie pytałam jak bolało, nie pytałam czy da się wytrzymać, nie pytałam o nacięcia, nie pytałam o to wszystko, co jest po. Wolałam nie wiedzieć... Na sali porodowej przyjmowałam wszystko na klatę. Tak musiało być - i koniec! Nie zastanawiałam się, czy boli mnie bardziej, czy mniej niż inne... bo nie znałam ich historii. Gdy ktoś rozpoczynał opowieści, i czułam w nich napięcie mówiłam krótko: nie mów! wolę nie wiedzieć :) Tak było przy pierwszej ciąży - przy drugiej opierałam się już na własnych doświadczeniach. Cudownych doświadczeniach!
Nie, to nie będzie zaprzeczenie punktu wyżej. Słuchaj: położnych, lekarza. To oni wiedzą najlepiej, jak powinnaś postępować w trakcie porodu - zwłaszcza w tej ostatniej jego fazie. Oni powiedzą Ci, jak oddychać, kiedy wciągać powietrze, ile wstrzymywać, i kiedy wypuszczać. Oddech jest istotny! Na pewno powiedzą Ci, jak nie przeszkadzać naturze - po prostu!
Jeśli poród faktycznie byłby takim koszmarem, jak się czasem słyszy, ludzkość już dawno by wyginęła!
Jakie? Odpowiednia technika oddychania. Ciepły prysznic. Ciepły strumień wody skierowany na brzuch i dolny odcinek kręgosłupa. Kąpiel, którą może trwać naprawdę długo. Masaż - zwłaszcza dolnego odcinka kręgosłupa. ŚMIECH - u mnie on zdziałał cuda :)
Może nie wszystkie kobiety się z tym zgodzą - czasami facet w sytuacjach stresowych działa na kobietę jak płachta na byka. Szczerze powiem: nie znam tego uczucia :). Moje doświadczenie mówi mi jedno: poród z partnerem, poród z ojcem dziecka jest zdecydowanie łatwiejszy. Świadomość tego, że najbliższa Ci osoba jest obok Ciebie, towarzyszy Ci w tym najważniejszym momencie w życiu jest niesamowicie budująca. Wydawałoby się, że takie błahe czynności jak trzymanie za rękę, masaż, podanie wody, otarcie czoła, głaskanie po włosach i inne czułości nie mają wówczas znaczenia. Mają! Ogromne! To niesamowite przeżycie - dla Was obojga. Sama świadomość tego, że partner jest obok Ciebie i czuwa, obserwuje lekarzy, słucha informacji o postępie porodu - to naprawdę ważne!
Myśl o tym, że za moment poczujesz ogromną ulgę, że to maleństwo położą Ci przy piersi i po raz pierwszy w życiu usłyszysz jego płacz... ten płacz, który towarzyszyć Wam będzie przez lata! Przed Wami najpiękniejszy czas - pełen niekończących się wzruszeń...
A teraz... podziel się ze mną swoimi obawami, podziel doświadczeniem...
Wiesz gdzie zostawić komentarz? :)
Mnie w czasie porodu nie było do śmiechu w ogóle 😁 ale też nie skupiłam się tylko na bólu, a raczejna tym, do czego on prowadzi. Bardzo dużo pomógł mi mąż i położna. Byłam tak otumaniona, że czasem zapomniałam, by oddychać. I choć bolało jak diabli to też poród zaliczam do pozytywnych doświadczeń :) niestety zakończył się cc. Ale tu też nie taki diabeł straszny :) p.s. uwielbiam to zdjęcie w włochatym sweterku 😊 może to przez niego Leo ma takie włoski? 😁
OdpowiedzUsuńTak - ten sweterek to taka zapowiedź chyba tego co w środku :) Dlatego mi tak było w nim "do twarzy" !
OdpowiedzUsuńI wiesz co Madziu - Twoje podejście niezwykle mi się podoba.
BOLAŁO - ALE WIESZ DLACZEGO, albo PO CO! I o to chodzi - na tym warto się skupić...
Z cesarskim cięciem doświadczenia nie mam, ale chętnie posłucham innych :)
A ja mam dziecko i nie wiem co to skurcze nawet:( teraz.jestem w 24tc i.planuje porod sn. Mam nadzieje ze sie uda. Jestem pozytywnie nastawiona. Do porodu mialam bardzo bolesne miesiaczki, konczace sie omdleniami i niemożnościa stania na nogach. Skoro to podobne do takich boli to chyba jakos przeżyje;)
OdpowiedzUsuńJa kompletnie nic nie wiem o bólu porodowym, rodziłam przez cc w pełnej narkozie.
OdpowiedzUsuńA ja trochę przekornie jednak napiszę - krzycz, krzycz, jeśli masz taką potrzebę:) Przy partych rzeczywiście lepiej nie, ale to przecież dopiero na finiszu. Tylko ważne jest, żeby krzyczeć na "tak", a nie na "nie".
OdpowiedzUsuńKrzyk pozwala "otwierać się" i jest naturalny w trakcie wysiłku, jak przy uderzeniu tenisisty.
I jeszcze - przykrych historii lepiej unikać, ale całe szczęście powstaje coraz więcej miejsc z pozytywnymi obrazami porodu na przykład:
http://www.vivatporod.pl/pl,strona_glowna , które pomagają też odczarować wyobrażenia porodu widziane w filmach i serialach - leżące, na łóżku, na plecach. Można inaczej:)
A ja uważam, że da się rodzić prawie bez bólu ale trzeba się na to nastawić 😉. Mój pierwszy poród bolał bo nie wiedziałam co robić i dosłownie przykuli mnie do łóżka. Przy drugim poszło zupełnie inaczej i teraz przyznam że oprócz krótkiego momentu, gdy robili mi ktg, nie bolało ☺. Cudowne uczucie!
OdpowiedzUsuńU mnie prawie wszystko odbywało się identycznie z małymi wyjątkami:) mianowicie nie rozkoszować się ciepłym prysznicem przed samym porodem bo bałam się że nie zdążę wyjść :p ale miałam bóle z krzyża i polozna pozwoliła mi spacerować ponad godzinę po korytarzu oczywiście obok był mąż i w trakcie porody również podtrzymywal na duchu i wspierał ale na sam poród chciałam żeby wyszedł :) dokładnie słuchałam położnych które były super i to im zawdzięczam sukces :) i to ciągle ich powtarzanie "super oddychasz! Jesteś bardzo dzielna! Jeszcze troszkę! " trzymały głowę, cały czas podpowiadaly:) Rzeczywiście jest coś takiego ze przy bólach partych , przy pierwszym doszedł krzyk jakby to pomogło:p dopiero polozna wytłumaczył że w ten sposób ucieka Energis i już szło super :) poród wspominam bardzo dobrze mimo całej nieprzespanej nocy wędrując po korytarzu z bólami z krzyża ;) a na porodowke jedynie przez 4 godziny :) i ten moment gdy urodziny, gdy pokażą dziecko, TWOJE DZIECKO na piersiach , bezcenne :) muszę się przyznać że płakałam jak dziecko :) że szczęścia że wszystko się udało:) poród wymaga dużo wysiłku i bólu ale pomyślmy jak musimy się namęczyć i wówczas uświadomimy sobie ze tak samo dużo pracy i cierpienia musi włożyć malutki bezbronny niemowlaczek :) to chyba powinno motywować wszystkie matki do tego żeby nie bać się aż tak :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie Martynka i Twoje skarby łącznie z największym :) wszystkie Twoje wpisy są bardzo ciekawe :) muszę znaleźć więcej czasu żeby dodawać coś od siebie:)
Przeżyłam trzy razy. za drugim i trzecim razem, już pod koniec zadawałam sobie pytanie- jakim cudem znowu to robię? Po kilku minutach dostawalam odpowiedź w postaci kolejnej, wyczekiwanej córki 😊 ❤❤❤
OdpowiedzUsuńTa niesamowita ulga, to uczucie ciepła, ogromna wdzięczność, nieopisane szczęście - najcudowniejsza nagroda z możliwych! <3
OdpowiedzUsuńMichasiu strasznie Ci dziękuję za ten komentarz :) Ja wiem - jesteście mega pozytywnymi ludźmi, zawsze uśmiechnięci - ja byłam przekonana, że tak właśnie będzie wyglądał Wasz poród! Mocno w to wierzyłam. Często się słyszy złe opinie o naszym szpitalu... straszą! Może za mało mówi się o tych naprawdę dobrych doświadczeniach? Ile razy bym nie opowiadała o porodzie, zawsze mówię o superlatywach. Wiesz sama, nie miałam tylko dobrych chwil w szpitalnych murach, ale nie o wszytko można oskarżyć personel, lekarzy... na pewne kwestie czasami nie ma wpływu. Cieszę się, że te wszystkie cudowne chwile mamy w pamięci... :* Michasiu, będzie ich więcej, prawda? :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem tego zdania - dobre nastawienie to naprawdę część sukcesu. Pamiętam słowa położnej: uśmiechnięta dziewczyna, moment pójdzie :) I poszło ! Jedne kobiety po pierwszym porodzie dochodzą do wniosków, które ułatwiają kolejny... inne mają traumę - a to na pewno nie pomaga.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że możemy już cieszyć się maluchami - ale warto też dzielić się swoim doświadczeniem z innymi
Aaaaaaaale masz rację:) Potwierdzam! Pisząc powyższe faktycznie chodziło mi już o bóle parte. Niedoprecyzowałam ale jesteś czujna! Myślę, że Twój link przyda się innym dziewczynom! Niech korzystają, i nie myślą źle o porodzie :) Niech nie kojarzy się tylko z bólem/krzykiem/leżeniem na plecach, zalaną potem :)
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że jesteś szczęśliwą mamuśką i to ma największe tutaj znaczenie :*
OdpowiedzUsuńBądź pozytywnie nastawiona Anitko! Przeżyjesz na pewno :) Ten cudowny moment się zbliża... czas pędzi tak szybko, że za moment napiszesz mi "Martyna, udało się! Rodziłam naturalnie! Swoje szczęście mam już przy sobie" :) Czekam na to!
OdpowiedzUsuńwłaściwie to znośmy i spoko. gorszy jest dla mnie ból zęba. i po cesarce - ból pooperacyjny i ten związany wstawaniem do pionu. w mojej klasyfikacji bólu to ból przy porodzie naturalnym to bułka z masłem.
OdpowiedzUsuńale to jeszcze nic.
najgorszy od tego wszystkiego był ból zadawany mi przez najbliższych.
To prawda - nikt nam nie zada takiego bólu (fizycznego również) jak najbliżsi właśnie. Ale... grzechem jest ich nazywać najbliższymi - najwidoczniej nie są!
OdpowiedzUsuń:* zdróweczka
na szczęście to już byli.;) to piekło jakie przeszłam mam za sobą ale czasem jak sobie wspomnę. to zaboli;) dobrze że czas zaciera wspomniania i odzywają się coraz rzadziej.
OdpowiedzUsuńJa pierwszy poród wspominam nie najlepiej ... za to drugi był błyskawiczny, ledwo co zdążyliśmy do szpitala na porodowce spędziłam 10min ;)
OdpowiedzUsuńZapewne większość z nas może Ci tylko pozazdrościć :))
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że też Cię poboleć musiało
Lepiej dla Twojego zdrowia psychicznego, jeśli pamięć Ci zacznie zawodzić :)
OdpowiedzUsuńPewnie, boleć musi, tego nie da się przeskoczyć; )
OdpowiedzUsuńWłaśnie ! :)
OdpowiedzUsuńZe mnie sie smieja ze pluje dziecmi ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo bol bolem ale ta radosc gdy juz masz malenstwo na sobie! Bezcenne! No i masz racje porod z partnerem jest o wiele latwiejszy. Nie jestes sama ...
Gdzieś już słyszałam to określenie :) Wymowne!
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania - bezcenny jest ten pierwszy moment, w którym możemy je dotknąć! Niesamowite! <3
Ja tylko prosiłam o środki przeciwbólowe. Skurcze i przerwy? Ha ha, u mnie przerw nie było. Prawie od samego początku jeden wielki ból i tak zakończyć się musiało cc. Mąż miał uraz po tym porodzie. Nigdy więcej mężczyzny na sali porodów, niektórzy do tego nie dorośli.
OdpowiedzUsuńKurcze strasznie mi przykro, że musiałaś przez to przejść, że oboje musieliście :( że jest trauma... złe wspomnienia... a to przecież tak wyjątkowy moment... :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nigdy więcej takich przykrych doświadczeń! :* pozdrawiam