Dlaczego kobieta idzie do szpitala, skoro nie jest w ciąży?
Zrobiłam sobie kolejny urlop. Ot tak, taki krótki - kilkudniowy tym razem, nawet planowany, o dziwo! Urlop niebanalny, z wyżywieniem, obsługą na zawołanie, w białej świeżej pościeli - szpitalnej niestety. Może wymarzonym elementem wczasów nie są ciągłe kłucia, badania, konsultacje, zdenerwowanie, oczekiwanie, czasami irytacja. Pomińmy to! Doszukajmy się plusów. Wylegiwanie się całkiem mi odpowiada. Rozłąka niekoniecznie. Beztrosko wyciągam nogi i przekręcam się tylko z boku na bok zmieniając na bardziej odpowiednią dla danej chwili pozycję. Pochłania mnie rozmowa ze współlokatorami polegająca na wzajemnym pocieszaniu się i opowiadaniu anegdot z swojego życia. Uśmiecham się, bo dziś nie mam powodu do płaczu. Od czasu do czasu w oku łza się zakręci na skutek tęsknoty. Nic więcej. Wszystkich negatywnych emocji wyzbywam się podglądając ukradkiem inne ludzkie problemy. To dobra metoda...
A w szpitalu...
poznaje kolejne fantastyczne dusze. Dusze, które niosą ze sobą uśmiech, pozytywne nastawienie, czasami lęk i obawę - często niesłuszną. Obserwuję wielką niepewność tuż przed otrzymaniem diagnozy, ulgę wypisaną na twarzy w dniu wypisu ze szpitala i strach tuż po przyjęciu. Słyszę cichy szept rozmów, czasami modlitw. Patrzę na starych ludzi z litością zdając sobie sprawę jak wielki jest w nich ból i bezsilność. Z daleka przyglądam się biegnącym z sercem na dłoni tatusiom nowo narodzonych dzieci i tym pięknym chwilą kiedy całą rodziną szczęśliwie zamykają za sobą drzwi. Podziwiam za cierpliwość personel, za wiedzę i stoicki spokój lekarzy.
A w szpitalu...
poznaje kolejne fantastyczne dusze. Dusze, które niosą ze sobą uśmiech, pozytywne nastawienie, czasami lęk i obawę - często niesłuszną. Obserwuję wielką niepewność tuż przed otrzymaniem diagnozy, ulgę wypisaną na twarzy w dniu wypisu ze szpitala i strach tuż po przyjęciu. Słyszę cichy szept rozmów, czasami modlitw. Patrzę na starych ludzi z litością zdając sobie sprawę jak wielki jest w nich ból i bezsilność. Z daleka przyglądam się biegnącym z sercem na dłoni tatusiom nowo narodzonych dzieci i tym pięknym chwilą kiedy całą rodziną szczęśliwie zamykają za sobą drzwi. Podziwiam za cierpliwość personel, za wiedzę i stoicki spokój lekarzy.
Czekam...
aż to się skończy, aż zamknę za sobą drzwi szpitala z hukiem i wcale tam już nie wrócę. Ani z sobą, ani z dzieckiem, ani z kimkolwiek innym. Innej opcji nie biorę pod uwagę chociaż to początek mojej przygody.
Dlaczego ?
Nie wiem. Nikt nie wie. Jeszcze nikt nie wie. Ale dowiemy się. Musimy. Nie spocznę! I musi to być dobra wieść, która odsunie to nieprzyjemne uczucie strachu i niepewności. Niewiedza nie jest fajna - i nie zdawałam sobie z tego sprawy. Bezsilność bywa uciążliwa, dlatego nie możemy całkowicie się jej poddać. Często nasze pięknie zaplanowane życie los przewraca do góry nogami. I przychodzi to, czego najmniej się można było spodziewać. Mój ewidentnie słaby organizm powiedział "dzień dobry" chociaż nie spodziewałam się, że kiedyś się przywitamy. No cóż... może nie byłam jakoś specjalnie silna ale zawsze gotowa do akcji. Po to są przeszkody by je pokonywać ! Więc szykuję się do skoku :)
Ale po co?!
Większość zapewne myśli: kobieta w tym wieku? jeśli jest w szpitalu to na pewno w ciąży. A jednak niekoniecznie... niestety - nie tylko takie są tego powody. I w zasadzie nie wiem dlaczego to piszę - nie mam chęci rozkładać tego na czynniki pierwsze chociaż być może powinnam. Wiele osób zapewne podobne problemy dotknęły i ktoś tam kiedyś wklepując w google dwa słowa chciałby przeczytać pokrzepiającą historię kogoś innego, dokładnie tak samo jak ja to robiłam. Blog stał się częścią mojej codzienności, która w głównej mierze składa się z elementów pozytywnych i na nich się skupiam. W tym momencie to jakaś forma wyzbycia się z siebie emocji. I tak! Czuję delikatną ulgę. Nie musicie pocieszać, życzcie tylko zdrówka. I ja Wam go życzę w tym okresie zimowym :* już więcej nie smęcę. Mam Wam do przekazania wiele przyjemniejszych tematów... a do tego (?) być może kiedyś powrócę.
To zdrowia życzę i szybkiego powrotu do domciu!
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka życzę i szybkiego powrotu do domku i do synka.
OdpowiedzUsuńZdroweczka!! Zupa wyglada o wiele bardziej apetycznie niz te z ktorymi spotkalam sie w moim szpitalu.. ahh ta jarzynowa z trzema okruchami kaszy i 1/100 ziemniaka. Ehh :)
OdpowiedzUsuńZdrówka i niech to się jak najszybciej skończy! Nadal trzymamy kciuki.
OdpowiedzUsuńŚciskam i wierze, że będzie dobrze. ❤
OdpowiedzUsuńNo to zdrowia życzę, wbrew pozorom zdrowie jest najważniejsze,bez Niego nic nie cieszy...
OdpowiedzUsuńMusi być dobrze !! Siły i zdrowia😘
OdpowiedzUsuńŚciskam i życzę dużo zdrówka.
OdpowiedzUsuńZdrówka jak najwięcej! Trzeba się badać, sprawdzać, rozwiewać nawet najmniejsze wątpliwości, co do swojego zdrowia - dobrze, że o tym piszesz. Na pewno będzie dobrze! Trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńZdrówka ! dużo dużo zdrówka ! :*
OdpowiedzUsuńBlog to Twoje miejsce my jesteśmy tu ciepło przyjmowanymi gośćmi :). Fajnie jest to prawo do powiedzenia "czegoś" nie mówiąc dokładnie "tego", a tym samym zostawiając Nas z nutą refleksji… :*
OdpowiedzUsuńZdrowia i szybkiego powrotu:)
OdpowiedzUsuńmartwię się....cierpisz na jakieś paskudne ciężkie choróbsko?? dużo siły ci życzę. przykro mi że tyle lądujesz po szpitalach. jak nie ma zdrowia to nic nie ma. mam nadzieję że rodzina donosi ci wałówkę bo te szpitale żarcie to gówno jedno wielkie. trzymaj isę i wracaj do nas.
OdpowiedzUsuńSama spędziłam dopiero 2 tyg w szpitalu... w ciąży nie jestem. Zaniżałam średnią wieku na oddziale kolosalnie!
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka i siły!!!
OdpowiedzUsuńKochana dużo zdrówka!
OdpowiedzUsuńZdróweczka,sił i wytrwałości kochana życzę :-)
OdpowiedzUsuńZdrówka :)
OdpowiedzUsuńZdrówka !
OdpowiedzUsuńMasz bransoletę jak nie wiem ... ;D
www.kolorowe-usta.blogspot.com
Zdrówka Kochana :-)
OdpowiedzUsuńZdrówka :)
OdpowiedzUsuń"Najgorszy jest strach przed nieznanym". Bądź dzielna :*
OdpowiedzUsuńZdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka :)
OdpowiedzUsuńZdrowia dużo w Nowym Roku 2016 :)
OdpowiedzUsuń