Dziecko jest przy nas każdego dnia. Zasypiasz przy nim i budzisz się, jesz z nim, sprzątasz i do toalety chodzisz... takie są początki. Mija czas, mija rok macierzyństwa. Robisz sobie rachunek sumienia wyliczając chwile, w których spędziliście czas z partnerem tylko we dwoje. Kolacja, kino, spacer, zakupy, choćby sen w innym pokoju niż dziecko... Uświadamiasz sobie przy tym rachunku, że tak na prawdę niewiele jest momentów tylko dla Was.
Rozrywka? Impreza? Spotkania towarzyskie bez dzieci odeszły w zapomnienie? No tak - jesteście rodzicami. Nie każdy ma przecież możliwość powierzyć swoje szczęście na kilka godzin w ręce mamy, babci, ciotki czy przyjaciółki. Nie każdy chce i nie każdy ma taką potrzebę... Ale jeśli tylko taka możliwość się pojawi - KORZYSTAJ!
MASZ WYCHODNE! Idziesz do fryzjera, robisz make up jakiego dawno nie robiłaś i wskakujecie z partnerem w wizytowe ciuchy. Pozostawiasz dzieciątko pod opieką najlepszej na świecie niani (czytaj babci) i z uśmiechem na twarzy trzymając partnera pod rękę ruszasz z myślą, że bawić się będziesz całą noc popijając lampki wina jedną za drugą. Muzyka gra, śmiech, zabawa, w głowie zaczyna lekko szumieć. Podświadomie każdą rozmowę sprowadzasz do tematu swojego maleństwa... I bawiąc się w najlepsze jedno masz w głowie - dziecko! Kilka wykonanych telefonów: co robi? czy się bawi, czy nie płacze? Potem jeszcze: czy zjadło? czy kupkę zrobiło? czy zasnęło grzecznie? Każdą rozmowę kończysz z uśmiechem na twarzy potwierdzając to, że wszystko jest w najlepszym porządku. Godziny mijają, i chociaż bawicie się rewelacyjnie a do rana jest sporo czasu to jednak wracacie do domu przed czasem bo tęsknicie.
Rozrywka? Impreza? Spotkania towarzyskie bez dzieci odeszły w zapomnienie? No tak - jesteście rodzicami. Nie każdy ma przecież możliwość powierzyć swoje szczęście na kilka godzin w ręce mamy, babci, ciotki czy przyjaciółki. Nie każdy chce i nie każdy ma taką potrzebę... Ale jeśli tylko taka możliwość się pojawi - KORZYSTAJ!
* * *
MASZ WYCHODNE! Idziesz do fryzjera, robisz make up jakiego dawno nie robiłaś i wskakujecie z partnerem w wizytowe ciuchy. Pozostawiasz dzieciątko pod opieką najlepszej na świecie niani (czytaj babci) i z uśmiechem na twarzy trzymając partnera pod rękę ruszasz z myślą, że bawić się będziesz całą noc popijając lampki wina jedną za drugą. Muzyka gra, śmiech, zabawa, w głowie zaczyna lekko szumieć. Podświadomie każdą rozmowę sprowadzasz do tematu swojego maleństwa... I bawiąc się w najlepsze jedno masz w głowie - dziecko! Kilka wykonanych telefonów: co robi? czy się bawi, czy nie płacze? Potem jeszcze: czy zjadło? czy kupkę zrobiło? czy zasnęło grzecznie? Każdą rozmowę kończysz z uśmiechem na twarzy potwierdzając to, że wszystko jest w najlepszym porządku. Godziny mijają, i chociaż bawicie się rewelacyjnie a do rana jest sporo czasu to jednak wracacie do domu przed czasem bo tęsknicie.
dokładnie; Żuk dobija już do 3,5 a ja dalej wychodząc z mężem zerkam ciągle na tel. czy oby babcia nie dzwoniła.
OdpowiedzUsuńTaka chyba przypadłość matki :)
UsuńPrawda!! Ja ostatnio poszlam na 'randke' z Malzonem. Oczywiscie wyszlismy po tym, jak Dzieci usnely, a ze akurat wtedy mialy problemy z zasypianiem to bylo to pozniej niz planowalismy. Poniewaz spaly to nie dzwonilismy do domu zeby zapytac co i jak, ale zostawilam 'instrukcje' co robic w razie 1000000 sytuacji, kotre przeciez moga sie wydarzyc akurat jak nas nie bedzie :D Nasza randka odbila sie na nas nazajutrz rano, bo Dzieci wstaly kilka minut po 6!!! I love my kids :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest łatwe :) Ciężko zaplanować przy dzieciach cokolwiek, zwłaszcza jakiś wypad. Jakby podświadomie wyczuwały "spisek" i na złość do snu im się nie spieszy :) Ale przynajmniej jest co wspominać :)
UsuńDokładnie! My już kilka razy mieliśmy wychodne, ale po kilku godzinach myślałam już tylko o Tadziu! Ale fakt, trzeba też trochę swojego czasu poświęcić sobie i partnerowi, w końcu w związek też trzeba inwestować :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko trzeba się od czasu do czasu przełamać:) Z każdym kolejnym wyjściem myślę, że będzie lepiej
UsuńMy ostatnio we dwoje bylismy w kinie na dzien kobiet. Czyli dawnoooo... Moj maz tak sie wkurzyl, ze patrze co chwile na telefon i mi go zabral. Zadzwonil do mojej mamy, ze gdyby cos sie dzialo z Filipem to ma dzwonic do niego :) Jak wrocilismy do domu to wszyscy sie ze mnie smiali ;)
OdpowiedzUsuńJa już zapomniałam kiedy w kinie byliśmy, cholerka! Ale mąż dobrze zrobił - czasami dobrze jest telefon nam zabrać ;)
UsuńOj nie zapomni. Podczas mojego wychodnego co chwila zerkałam na telefon czy oby nie dzwonili, nie pisali...zamiast się dobrze bawić to w stresie "jak to, nie dzwonią?" Jak się okazało tata poradził sobie celująco.
OdpowiedzUsuńTak, tatowie raczej lepiej sobie z wychodnym radzą niż mamuśki ;) Chociaż od każdej reguły jak zwykle są wyjątki
UsuńA ja podczas wychodnego coraz mniej myślę czy aby na pewno wszystko jest w porządku i czy nic złego się nie dzieje. Im częściej udaje się wyjść tym staje się to łatwiejsze. Ale kiedy wracam już do domu to o niczym innym nie myślę jak o mojej córeczce :)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! Mam podobnie :) Też coraz mniej się martwię, gdy wychodzę, ale to chyba tylko dlatego, że te nasze wyjścia są dość regularne i dziadkowie mają już dużą wprawę w opiece nad naszym synem. Jednak na całonocną imprezę tylko we dwoje idziemy drugi raz od narodzin Igora i przyznam, że lekki dreszczyk emocji, ale też mały niepokój jest :)
UsuńBo podobno ćwiczenie czyni mistrza, chociaż w zapominaniu o byciu rodzicem trudno być mistrzem :P
UsuńDziewczyny muszę wziąć z Was przykład !
a my ... wstyd się przyznać przez prawie 3 lata nie mieliśmy wychodnego
OdpowiedzUsuńmatka ostatnio sama wybyła za to na spotkanie klasowe żeby uczcić 15 lat po podstawówce
i co dostała przepustkę, eR dzwoni gdzie jesteś (g.23-45) odpowiadam odwiozę Adama i zaraz jestem
byłam w domu przed północą ... ale kołdrę miałam w pokoju obok
ale miałam ubaw:)
No Daria, czas nadrobić zaległości. Same z Siebie się śmiejemy czasem. Ale cóż, tak to już jest
Usuńodkąd Mały się urodził - ma już pół roku, nie mieliśmy wychodnego... Jeśli wychodzimy to na spacer, na zakupy ale zawsze z Nim :)))
OdpowiedzUsuńI u nas w większości przypadków tak jest... ale od czasu do czasu trafi się wesele a od porodu mieliśmy nawet dwa :)
Usuńwychodne to obowiazek!! ja byłam z 2-3 razy gdzies z przyjaciółkami, mąż też chyba z 2-3 razy ze znajomymi. to jest potrzebne :) polecam każdemu. pomijam fakt ze wtedy naprawde pol mnie się dobrze bawi, a druga połowa mysli i teskni za córką, ale mimo to fajnie jest czasem gdzies wyjsc z małą torebką bez pieluch butelek i wózka :)
OdpowiedzUsuńJa również polecam, mimo wszystko... nawet jeśli miałaby być to krótka chwila :)
Usuńu mnie wychodne miałam już po 3 tygodniach od porodu,szkoła itd. a ile telefonów było,,czy wszystko ok,,czy nic się nie dzieje,zresztą do tej pory tak jest :)
OdpowiedzUsuńTelefon w ręku mamuśki to rzecz obowiązkowa :)
UsuńNie jeszcze nie mieliśmy wuchodnego a Julka ma przecież 20 miesięcy. Chyba nie jesteśmy na to gotowi - my rodzice.
OdpowiedzUsuńAlbo nie macie konkretnej okazji tak jak np. my - wesela :)
UsuńMy na razie bez perspektyw na wychodne, bo Babcia daleko, ale jak tylko znajdziemy jakąś zaufaną nianię, to będziemy chodzić, choćby na spacery i kawę ;)).
OdpowiedzUsuńI bardzo dobre masz Justynka podejście. Najważniejsze, że się nie zamykasz :) może będzie kiedyś okazja
UsuńMy nie mamy z kim zostawić córy ale...czy ja bym chciała ją komuś zostawiać??? po co? nawet przy niej lepiej potrafię delektować się kawą:)
OdpowiedzUsuńI chwała Ci za to ;) Ja również nie mam z tym problemu... ale jeśli mam możliwość wypadu do kina czy lampkę wina z przyjaciółką - nie mogę sobie tego odmówić. A z dzieckiem już tego nie zrobię :)
UsuńGdy jesteśmy w Polsce i jest taka potrzeba również mamy wychodne . Zazwyczaj jakieś wyjście do kina i na kolacje , czy pizze ...
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy Paulinko... Tak jak pisałam - jeśli pojawia się możliwość - korzystaj :)
UsuńJa nie lubię wychodzić bo uważam, że bez sensu siedzieć poza domem gapiąc sie ciągle w telefon...
OdpowiedzUsuńChociaż ! w najbliższą sobotę wybieramy się z meżem na randkę do kina i mam nadzieję, że na te 2 godziny "ucisze" swoje nadgorliwe macierzyństwo bo przyznaję, że ciężki ze mnie przypadek :P
Kochana na wesele do bliskich iść wypada, nawet z telefonem w rękui :) Jeśli nie czujesz potrzeby takiego relaksu to przecież sprawa indywidualna. Życzę Ci naprawdę przyjemnych chwil tego zbliżającego się weekendu
Usuńnie no oczywiście wiadomo :) wesele to inna sprawa :) na pewno poszlibyśmy jeśli byłby to ktoś bliski, jednak tak jak wspomniałaś - z telefonem w ręku ...
Usuńmam nadzieję, że minie mi ten stan chociaż tak całkiem strasznie to on mi nie przeszkadza :P bardziej mojemu mężowi :)
Dziękuję :*
UsuńPamiętam swoje pierwsze wyjście, takie na całą noc - też wesele. Myślałam że jajo zniosę dzwoniłam, myślałam. Teraz wychodząc wiem, że mojej dzieci są pod świetną opieką i mojej mamie zapewne się nie nudzi :)
OdpowiedzUsuńTak, ćwiczenie czyni mistrza, można nabrać wprawy.. ale początki nigdy nie są łatwe :)
UsuńA ja mam różnie. Czasem tak świetnie się bawię, ze wracam po czasie :)
OdpowiedzUsuńale ważne jest to co napisałaś wcześniej. Nawet jak się za bardzo nie chce, to trzeba wyjść na randkę czy imprezę raz na jakiś czas.
Raz na jakiś czas nie zaszkodzi... głównie się nie chce, bo człowiek zmęczony, ale gdy już się wyjdzie, gdy pośmieje i rozerwie to szybko stwierdza, że dobrze to zrobiło :)
UsuńNawet jak uda mi się nie dzwonić i nie myśleć o dzieciach, to i tak w końcu rozmowa schodzi na dzieci... Rodzicom z dzieckiem kojarzy się absolutnie wszystko. Ostatnio pijąc kawę w kawiarni z przyjaciółką kątem oka rozglądałam się gdzie są moje dzieci - były w domu :)
OdpowiedzUsuńMasz rację Aniu, widzę, że się rozumiemy :) Rodzice mają swoje zboczenia... no trzeba nam to wybaczyć!
UsuńCzasami udaje się nam wyjść bez syna, ale też bardzo często myślę o dziecku jak wychodzę bez niego. Na całą noc jeszcze sobie nie wyobrażam, tym bardziej, że syna w nocy tylko cycek uspokaja :/
OdpowiedzUsuńPoza tym lubię wychodzić z dzieckiem. Michaś jest grzeczniejszy i spokojniejszy niż w domu. Grzecznie siedzi w foteliku w restauracji, a na zakupach zagaduję wszystkich z wózka, ale nie marudzi.
Wiesz, że i mój Synek jest grzeczniejszy gdzieś niż w domu? Cóż, może w domu czuje się nadzwyczaj swobodnie ;) Ale odpowiada mi to - potrafi zachować się w gościach :)
UsuńAdrianek ma prawie 14 miesięcy a my jeszcze nie mieliśmy takiego prawdziwego wychodnego - jedynie jakieś szybkie zakupy, coś załatwić itp. (a i tak zawsze w telefon zerkam co chwilę) Ale teraz na drugą rocznicę ślubu planujemy chociaż na pizzę wyjść ale czy nam się to uda to nie wiem:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję Karolinko, że Twoje plany naprawdę wypalą :)
UsuńTak, znam to.
OdpowiedzUsuńI te wyrzuty sumienia po wyjściu z domu, że jak to... zostawiam dziecko i wychodzę?! Powinnam całą noc przesiedzieć przy jej łóżeczku i patrzeć jak śpi... :) cóż... rodzica nie ogarniesz
No trudno rodzica ogarnąć :) Ale podobno ćwiczenie czyni mistrza nawet w tym wypadku - dziewczyny są tego przykładem :)
UsuńJak zostawiam moich chłopców z babcią to wiem, ze nic im się nie stanie i jestem o nich spokojna, bo lepszej niani znaleźć bym nie mogła :) Myślę o nich owszem, ale nie wydzwaniam już co chwilę i nie wypytuję czy zjedli, czy się bawią, czy śpią, itp. Gdy wychodziliśmy pierwszy raz na całonocną imprezę to faktycznie się troszkę martwiłam, ale miałam też w głowie myśl, że jednak nie wychodzę daleko i gdyby tylko coś się działo to po kilku minutach mogłam być z powrotem w domu :)
OdpowiedzUsuńNajlepsza "niania" to jednak babcia. Tak, to była jedna z pierwszych naszych imprez spędzonych poza domem... Więc sytuacja wyglądała tak a nie inaczej... i sama jak widzisz masz podobne doznania. Ćwiczenia czynią mistrza w każdej dziedzinie... każdy kolejny raz zapewne jest już lepszy :)
Usuńniestety u mnie nawet jak tylko sprawy urzędowe załatwić to nie mam z kim zostawić dzieci i musze je wlec ze soba. o imprezie jakiekolwiek wgl nie ma mowy. jestesmy zdani z mężem tylko na siebie. więc chwile sama na sam to tylko w lózku jak śpimy bo dzieci śpią u siebie.
OdpowiedzUsuńowszem.....fajnie jest sie czasem wyrwać rozerwać "odchamić" od pieluch.....ale niektórzy nie mają takiej mozliwości by mieć z kim dziecko zostawić na ten moment....
a nawet jak już się uda to nie jest takie samo imprezowanie jak dawniej niegdyś....bo człówiek się zastanawia....jak tam...czy zje....czy spi......to takie imprezowanie "na czuja" nawet jaksię rozerwiesz to się nie na 100% rozrwiesz.....
wgl podziwiam ludzi którzy sobie są w stanie zostawić z kimś z rodziną dziadkami np dzieci i wyleciać na wczasy na tydzień.....ja bym tak nie mogła.....
człówek się naimprezuje póki się nie ustatkuje....
jeszcze można jakiś złoty środek znaleźć i urządzić imprę z rodzicami dzieciatymi i dziećmi.....dzieciaki się bawią i rodzice się bawią i jest fajnie
Ja również podziwiam ludzi, którzy potrafią się na długi okres z tak małymi dziećmi rozstawać... No ale jak już dziewczyny tu niektóre pisały jednak każde kolejne wyjście jest spokojniejsze i nie związane z setkami telefonów skierowanych do "niani". Tak jak piszesz, nie zawsze ta niania jest. Nie zawsze są takie możliwości i ja to naprawdę rozumiem :)
UsuńOch absolutnie trzeba mieć chwilkę dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMasz rację ;) Ja tej chwili miałam aż za dużo...
UsuńNależę do osób, które nie mogą wytrzymać kiedy nie mają przy sobie dzieci (taka ze mnie matka - kwoka). Ale nawet ja potrzebuję mieć czasem wychodne i najbardziej lubię wychodne do kosmetyczki ;) Nie wyobrażam sobie jednak pojechać na urlop bez dzieci (chyba by mnie zamknęli w psychiatryku) ;) Dlatego nasze najbliższe wakacje - trzytygodniowe, pierwsze od 4 lat spędzamy całą czwórką w Toskanii :)
OdpowiedzUsuńZ tej matki-kwoki kiedyś się wyrasta :) Wychodne do kosmetyczki czy fryzjera to bardzo ważna sprawa. A urlop bez dzieci - jeszcze nie teraz... przyjdzie czas, że i bez dzieci będzie się jeździć
UsuńDo dziś pamiętam kiedy pierwszy raz po urodzeniu starszego syna wyszliśmy z mężem na kolację. Mały miał wtedy miesiąc i został z moimi rodzicami. Cały czas gadaliśmy o nim i po godzinie byliśmy w domu :) Moja mama to jeszcze kolejny miesiąc miała z nas ubaw :D
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko wyszliście a to bardzo dobrze robi dla związku i macierzyństwa również ;) Zatęskniliście....
UsuńW ostatni weekend w sobotę sprzedałam mojej mamie córkę, a sama poszłam udzielać się w tych bardziej dorosłych czynnościach... wróciłam o 5 rano, a o 9 przywlekłam się do mojej córki. Ta tęsknota mnie kiedyś zabije.
OdpowiedzUsuńTęsknota to dobra rzecz... Pokazuje nam jak bardzo kochamy, jak wielka to jest miłość!
UsuńOJ już dawno mi się żadne wychodne nie trafiło
OdpowiedzUsuńAle byłam z synkiem na wyjeździe u babci, to tatuś od nas odpoczął :P
No to też jakiś rodzaj wychodnego :) Ale zapewne z dzieckiem?
UsuńPrzy Róży wychodnego jeszcze nie miałam, ze dwa razy do fryzjera, ale i to tak mój pod oknami jeździł wózkiem, więc żadne tam wychodne :)) Z Ritą natomiast było inaczej. Mieszkaliśmy z początku u rodziców, więc wyjścia były łatwiejsze. Zawsze o niej myślałam, dzwoniłam czy zjadła i śpi, a potem się bawiliśmy :))) ale wracając do domu juz myślami przy niej byłam.. Teraz też już mi się marzy wyjście tylko z moim gdziekolwiek, ale niestety nie mamy z kim Róży zostawić...no to tulimy się w domu, gdy zaśnie:)
OdpowiedzUsuńTak, gdy mieszka się z rodzicami wszelkiego typu wychodne jest łatwiejsze... Nawet zwykły wypad do sklepu na kilka minut jest realny. Mam nadzieję, że pojawi się w najbliższej okazji jakaś możliwość wyskoku bez dzieci :)
Usuńwychodne ważna rzecz! zawsze tłumaczę to koleżankom które mają dzieci:)
OdpowiedzUsuńMartusia niedługo i Tobie będę to tłumaczyć, zobaczysz... czas tak szybko mija :)
UsuńByłam ostatnio na panieńskim koleżanki, Polka w domu z tatą. A ja z nimi myślami cały czas. Gdyby nie inne mamy gadające o dzieciach chyba zmyłabym się jeszcze wcześniej. Ach ten szafunek priorytetów!
OdpowiedzUsuńOtóż to... Dobrze, że nie byłaś jedyną mamuśką w tym towarzystwie - było Ci raźniej a i tematów było wiele do poruszenia. Jakby nie było, zmierzamy zawsze do jednego :) tęsknimy
UsuńŚwięte słowa Martyna!:) Super blog, na pewno będę zaglądać, a ja zapraszam też do siebie, pozdrawiam:) x
OdpowiedzUsuńA zapraszam zapraszam... i ja do Ciebie wpadnę chętnie :)
UsuńZauważyłam że im częściej wychodze z domu bez małej to stopniowo coraz dłużej wytrzymuje bez intensywnego myślenia o niej :) ważne żeby wychodzić z mężem co jakiś czas ale samej też trzeba, oderwać się od dziecka uwieszonego przy nodze.
OdpowiedzUsuńNo ćwiczenia czynią mistrza - niewątpliwie ;) Dlatego warto ćwiczyć ! Ja też muszę... mam zaległe winko z przyjaciółkami - oj nie odmówię sobie tej przyjemności!
UsuńAch to prawda rodzic nigdy nie zapomina :-) Ale czasami potrzebuje odpoczynku ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie Aniu :)
UsuńHmmm do toalety. Myślałam, że tylko ja tak robię. Kiedy mój syn się urodził to myślałam, że mój macierzyński będzie trwał, trwał i trwał. Trzy pierwsze miesiące tak się ciągnęły. A teraz miesiące mi lecą jak tygodnie
OdpowiedzUsuńMyślę, że to chyba nasza wspólna przypadłość. Czas ucieka nam przez palce
Usuń