Klasycznie: lista sporządzona. Naszym celem było przede wszystkim krzesła i talerze na działkę i to krzesełko do karmienia dla Synka, którego /o zgrozo/ nadal nie mieliśmy. Wyszło jak zawsze. Najpierw przemierzyliśmy piętro pierwsze w poszukiwaniu inspiracji i odszukiwaniu coraz to potrzebniejszych rzeczy - normalne. Przyznam się Wam, że IKEA od zawsze była dla mnie kopalnią pomysłów. Im częściej tam zaglądam, tym bardziej jestem zmieszana - czy pójść mam w minimalizm i nowoczesność urządzając dom, czy iść w kierunku modnego ostatnio stylu skandynawskiego i klasyki ?
Pominę fakt, że zakupy te robione były z dzieckiem na ręku, bo niewątpliwie będąc ciut wyżej niż oferuje wózek ma się lepszy punkt widzenia. Mimo wszystko - po 3 godzinnych zakupach wrócił do domu w świetnym humorze i bez oznak zmęczenia - odwrotność rodziców:)
Nie będę się rozpisywać i analizować każdego zakupionego produktu - cyknęłam fotki.
Oczywiście udało nam się kupić to co było najważniejszym celem: krzesełko. Powiedzcie mi, dlaczego ja myślałam, że obędziemy się bez niego? A to przecież tak banalny koszt...
Zauważyliście znów problem zakupowy analogiczny do tego, o którym pisałam tu, w poście: "Miałam kupić bułki i jaja..." ? Ale chyba w IKEA to nagminny przypadek ?