Słowa matki, która przegrała nie jedną walkę o życie.
Minęło już sporo czasu od tamtych przykrych momentów. Nosząc pod sercem Leosia obiecałam sobie, że kiedyś to wszystko opiszę. Opowiem. Przestrzegę. Może komuś pomogę, może po prostu dodam otuchy... bo ja już wiem, dlaczego działo się tak, nie inaczej... a większość kobiet niestety nie zna przyczyny. Zbyt wiele jednak musiałam stracić, by się o tym dowiedzieć. Obiecałam sobie, że gdy tylko szczęśliwie urodzę i odetchnę w tym szczęściu - wypuszczę żal z siebie.
Byłam naiwna! Byłam naiwna myśląc, że wszystko da się zaplanować. Byłam naiwna myśląc, że zajście w ciążę to ogromny sukces, bo potem jedno co może mnie stresować, to czy dzieciątko jest zdrowe, i ten poród związany z bólem. W zasadzie szybko mnie życie uświadomiło. Strzeliło w pysk, najpierw delikatnie, a potem z całej siły, że silniej chyba nie można. Albo można!? Tylko jeszcze o tym nie wiem. Nawet nie chcę wiedzieć!
Byłam naiwna! Byłam naiwna myśląc, że wszystko da się zaplanować. Byłam naiwna myśląc, że zajście w ciążę to ogromny sukces, bo potem jedno co może mnie stresować, to czy dzieciątko jest zdrowe, i ten poród związany z bólem. W zasadzie szybko mnie życie uświadomiło. Strzeliło w pysk, najpierw delikatnie, a potem z całej siły, że silniej chyba nie można. Albo można!? Tylko jeszcze o tym nie wiem. Nawet nie chcę wiedzieć!
Zaplanowaliśmy sobie, że powiększymy naszą rodzinę krótko po ślubie, a krótko po pierwszym dziecku sprawimy sobie drugie. Marzyło mi się, żeby mieć dzieci rok po roku... tak jak większości kobiet sobie nie marzy. Bo jestem młoda, zdrowa, silna, a jak dzieci razem odchowam, to i do pracy wrócę - na stałe. Tak na przekór dzisiejszych czasów, nie na karierę postawiłam, ale na rodzinę właśnie. W pełni świadoma byłam tego, że zajść w ciążę jest cholernie trudno. Bo to nie takie pstryknięcie palcem. Czasami mijają miesiące, lata... czasami odchodzi nadzieja. Im bardziej pragniemy, tym bywa trudniej. Podobno natura nas tworzyła do tego, by mnożyć się, przedłużać gatunek, ale jednak coraz bardziej mija się z celem - i trudno tu znaleźć jedną przyczynę. Mając tego świadomość nie chciałam czekać... chciałam dać sobie czas na ten pojedynek.
Byłam naiwna! Byłam naiwna myśląc, że cud poczęcia to największy z cudów, jakie można zaznać. Los uświadomił nas, jak to życie, które noszę pod sercem jest kruche! Jak bywa ulotne... jak dbać trzeba o nie, bo samo o siebie nie zadba. I chociaż udało mi się donosić tą pierwszą ciążę, a potem zgodnie z tym, co nam się wymarzyło zajść w kolejną, by dzieci mieć rok po roku - nie udało się! Los z tych obłoków, w których ze szczęścia fruwałam szybko zrucił mnie na ziemię. Impetem! Moje serce rozleciało się na miliony kawałków! A gdy dźwignęłam się zrobił to raz jeszcze, i JESZCZE przynosząc więcej bólu, łez i cierpienia - cierpienia, którego granice trzykrotnie przekraczałam. Każdy kolejny cud zabierał Bóg do siebie, nie dając mu możliwości zasmakować życia. Poznać szczęścia. Zapachu matki. Uścisku ojca. Splecionych rąk. Woni kwiatów. Chłodu deszczu... czy to za mało powodów, by żyć?
Szukaliśmy odpowiedzi! Dlaczego? Dlaczego my! Dlaczego te moje małe serduszka przestają bić? Wracałam z pustką w sercu, pustką w głowie, i żalem na duszy do domu, w którym czekał Oli. Tuliłam go mocno doceniając to szczęście! Tylko on dawał siłę, by walczyć dalej. Był dowodem na to, że nie tylko mogę zaznać cudu zajścia w ciążę, ale szczęśliwego porodu także. W końcu przecież z nim się udało... Walczyliśmy więc! Konsultowaliśmy się z wieloma lekarzami, jeździliśmy po klinikach, robiliśmy badania. Chociaż szczerze uwielbiam mojego lekarza prowadzącego, i naprawdę wdzięczna mu jestem za wszystko - szukaliśmy pomocy gdzieś jeszcze. Innego spojrzenia, innej perspektywy, konkretnej specjalizacji i innego doświadczenia. Każdy by szukał, bo najważniejsze to trafić w dobre ręce, które poprowadzą nas na odpowiednie tory. I właśnie wtedy, gdy trwał ten koszmar oczekiwania na diagnozę napisałam dla Was wyjątkowy tekst, oparty na doświadczeniach kobiet, które poznawałam przebywając na konsultacjach w klinice, która teoretycznie specjalizuje się w leczeniu niepłodności, a jednak tamtejsi specjaliści są po to, by pomóc rozwiązać każdy ciążowy problem. Ten tekst na blogu ma największą liczbę wejść i ciągle wszystko podtrzymuję! (przeczytaj) "Nie odkładaj macierzyństwa na później!". Jeśli pragniesz mieć dzieci w przyszłości - nie odkładaj tego, bo Twój zegar tyka, a Ty nigdy nie wiesz, czy zdążysz jeszcze na świat wydać nowe życie. Nie wiesz, ile będziesz musiała walczyć, czy z tą walką uda Ci się wygrać. A w tych czasach bywa trudno! I naprawdę nie chciałabym spotkać Cię w kolejce do specjalisty od niepłodności, nie chciałabym spotkać na badaniach genetycznych, ale na porodówce owszem - jeśli tylko tego pragniesz! Jeśli widzisz nowe życie w swoim życiu... I pamiętaj - czas nigdy nie będzie naszym sprzymierzeńcem - nie w tych sprawach!
Mówią, że ciąża to nie choroba... a "chorobą" bywa coraz częściej. Mój problem tkwił we mnie. W moich genach. Z jednego prostego badania genetycznego można było wyczytać między innymi: Mutacja genu V Leiden. Trombofilia wrodzona. Winowajca, którego ujawniło jedno badanie genetyczne. Z zestawem odpowiednich leków, z nadzorem lekarza prowadzącego i kliniki chociaż z trudem i wieloma momentami, gdy z krwotokiem i sercem w gardle trafiałam do szpitala - udało mi się donosić kolejną ciążę... pozwalając znów sobie na to niesamowite szczęście! Cud szczęśliwego porodu... CUD NOWEGO ŻYCIA!
Pierwszy raz napisałam o tym. Wprost. Jak dyktowało mi serce. Widzicie te moje słodkie macierzyństwo, widzicie pełne szczęścia wpisy... Można powiedzieć, że teraz już wiecie, dlaczego tak jest!
Nie jestem mamą tylko dwóch Synów... Mamy jeszcze Aniołków, które czekają na nas w niebie. Właśnie te doświadczenia sprawiły, że doceniam więcej, kocham mocniej! #wygrałamwalkę!
Nie jestem mamą tylko dwóch Synów... Mamy jeszcze Aniołków, które czekają na nas w niebie. Właśnie te doświadczenia sprawiły, że doceniam więcej, kocham mocniej! #wygrałamwalkę!
Wiem, jak wiele kobiet nadal walczy. Wiem, ile kobiet przegrało. Skala jest ogromna i to przykre, że tak mnóstwo par nadal nie dostało odpowiedzi na pytanie: dlaczego??! Ja ją mam. Nim jednak odpowiedź padła.... zbyt wiele musiałam stracić...
Asiu to cudowna historia. Wprawdzie nie wiesz, co było powodem... ale najważniejsze, że szcześliwie udało się donosić i tą ciążę.
OdpowiedzUsuńJa po pierwszym poronieniu usłyszałam to samo, co Ty. I tak jak Ty przyjełam to... jakoś przemknęłam. Ale gdy kolejną ciążę, z widocznym już dobrze brzuszkiem traciłam - wiedziałam jedno! NIE PODDAM SIĘ
Pięknie Kochana napisałaś o tym wszystkim, smutno-ale pięknie! Jesteś silną kobietą❤ Ściskam mocno😗
OdpowiedzUsuńI ja dostałam lekcje pokory od życia, dowiedziałam się, że zajście w ciążę to tylko połowa sukcesu, drugą połową jest jej donoszenie... Udało nam się za pierwszym razem, ale radość trwała tylko do 9 tygodnia... Serduszko przestało bić. Nie było żadnych badań, bo lekarz mój stwierdził, że poronienia się zdarzają i bada zawsze po drugim. Ale chyba to dobrze, to pozwoliło mi przyjąć to jako przypadek, który już się nie powtórzy. Po zabiegu miałam odczekać, gdyby nie mąż i zagraniczne wakacje, przyleżałabym we łzach ten czas... Dwa miesiące minęły, a nam znów udało się za pierwszym cyklem. Strach był ze mną przez cały początek ciąży, potem nieco j spokojniej. Dziś moja perełka ma 7 miesięcy, a ja jestem najszczęśliwszą mamą na świecie. Dodatkowo życie uświadomiło mnie, że dziecko to największy skarb, o który czasem trzeba zawalczyć, czasem na niego poczekać, ale zawsze warto ❤️
OdpowiedzUsuńJa też 3razy... 😞gdyby nie to że mam w domu 3letniego synka chyba by mi serce pekło...termin porodu z ostatnim dzieciątkiem mialam na teraz, na końcówkę lutego...ehh to życie..
OdpowiedzUsuńWarto było walczyć.... i może teraz dać komuś siłę ❤️
OdpowiedzUsuńNiestety znam to uczucie... Dlatego boli mnie, gdy ktoś niedocenia tego co ma! ja na tą chwilę cieszę się z mojej 2 i jestem mega dumna! Tak jak ty mamy tak wiele... Jednak serduszka w niebie nie pozwolą nigdy o sobie zapomnieć.
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, od razu poleciałam do pokoju ucałować moje 5 miesięczne śpiące cudo...
OdpowiedzUsuńMasz rację.. smutno... bo cóż, chociaż jestem szczęśliwa to i tak dalej boli gdzieś serce. Jest brak...
OdpowiedzUsuńMimo to bardzo doceniam to, co mam :*
Te serduszka czekają na nas! I czuwają nad nami.
OdpowiedzUsuńCzasami przykro mi, gdy mówi się, że mamy dwójkę dzieci... bo chciałabym o tym nie zapominać, nie zamiatać pod dywan i nie udawać, że tego nie było.... To część nas, naszej historii
U nas pierwsze dziecko szybko i bez komplikacji, za to później drugie, trzecie... mój organizm sam odrzucał ciążę (skurcze od początku), a przecież jestem młoda, zdrowa, silna. Badania nic nie wykazały. Na szczęście trafiłam na dobrego lekarza i tym razem hamowanie skurczów od samego początku ciąży. To czekanie... na 12 tydzień, później na pierwsze 500g wagi, a jeszcze później dziękowanie i modlenie się o każdy następny tydzień. Chociaż mam chyba wszystkie choroby ciążowe, w szpitalu pod kroplówką spędziłam większość ciąży, a leki wzięłam w tysiącach to moja bohaterka (tak... To moja córka jest bohaterką bo przetrwała to wszystko) za kilka dni ma się narodzić. Marzyłam o całej gromadzie dzieci ale moja dwójka jest dla mnie najważniejsza i więcej nie będę ryzykować kolejnymi Aniołkami.
OdpowiedzUsuńTak zawsze musi minąć trochę czasu abyśmy sami mogli się oswoić z sytuacją! Dałaś rade wybrałaś!
OdpowiedzUsuńKochana ... wzruszyłam się okropnie. Bardzo Ci współczuję straty, a tym samym bardzo Ci gratuluję cudu, którego doświadczyłaś. Nam udało się za pierwszym razem i to od razu podwójnie. Teraz wiem, że jestem szczęściarą...
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do siebie: pani-clavel.blogspot.com
Kiedy traciłam pierwszą ciążę dowiedziałam się, jak wiele moich koleżanek też przez to przeszło. I cioć, i kuzynek. I znajomych znajomych... Ale mało kto o tym mówił, więc wydawało mi się, że to zdarza się tak rzadko... Potem urodziłam dwóch cudownych synków i straciłam kolejną ciążę... Szukając przyczyny miałam robione m.in. to samo badanie co ty, ale wyszło dobrze. Więc nie wiem, co było powodem :(
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje słowa i czuję się, jakbym cofnęła się w czasie... jakby te słowa były moimi.
OdpowiedzUsuńWierzę w to Madziu, że Ci się uda! ❤️ wierzę!
Jeśli potrzebujesz rozmowy - pisz :*
Jesteś ogromną szcześciarą <3 podwójną! To dopiero jest cud!
OdpowiedzUsuńTak bliskie są mi takie teksty i doświadczenia...Już dwa razy los mi pokazał, że nie mam nic do gadania, a Boga nie wzruszyły moje opuchnięte od potoku łez oczy... Gdy pomyślę o tej ogromnej bezsilności i pustce umieram w środku.
OdpowiedzUsuńMoje największe szczęście ma 2,5 roku a ja z tyłu głowy mam to co mogło by być... i czuję jednocześnie radość i żal...
Wszystkim młodym znajomym kobietom staram się uświadamiać, że ciąża to cud, że zawsze jest dobra pora i odpowiedni moment...że nie ma co odwlekać, czekać... Mam jedno ogromne pragnienie i strach, który mnie paraliżuje...
Całuj je nieustannie ! Bo to cud nad cuda!
OdpowiedzUsuńCudownie jest poznawać takie osoby jak Ty <3 mieć namacalny dowód na to, że warto walczyć i że udaje się tę walkę wygrać. To kolejny dowód na to też, że "ciąża to nie choroba" przestaje być aktualne.
OdpowiedzUsuńJesteśmy szczęściarami !
bardzo trudny temat i odwaga z twojej strony że zdecydowałaś się to wszystko opisać!
OdpowiedzUsuńKochana... ❤️ nie wiedziałam, że aż trzy razy :( bardzo mi przykro. Nie wiem nawet, co napisać, więc napiszę też prosto z serca. Współczuję. Podziwiam. I uwielbiam Cię za tę szczerość, autentyczność, siłę, ciepło, kobiecość, empatię, uśmiech i te Twoje blond włosiska. No uwielbiam ❤️
OdpowiedzUsuńTak naprawdę walczyłam sama ze sobą od ponad 2 lat... gdy ten koszmar trwał i rozrywało mi serce - też miałam potrzebę pisania o tym, ale jednak nie mogłam.
OdpowiedzUsuńPotem poznałam diagnozę i obiecałam sobie, że gdy szcześliwie donoszę i urodzę Leosia - będę mogła to wszystko napisać. Mimo to minął ponad rok... i tak było mi ciężko.
Pokazuję swoje szczęśliwe macierzyństwo i chciałabym, byście wiedzieli, dlaczego jest dla mnie tak wyjątkowe
Najgorsze jest to, że nie tak wiele kobiet nie zna przyczyny. Wiem, że nie mogę pomóc każdemu, ale mam nadzieję, że i Ty powód odnajdziesz :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że też masz dwóch cudownych Synków <3 jest dla kogo żyć!
Cieszę się, że napisałaś ten tekst. Przykro mi, że tego typu przeżyć musiałaś doświadczyć, ale buduje mnie to, że nie jestem sama w tym wszystkim. Że są inne kobiety, których historie z pozytywnym zakończeniem mogą być dla mnie wsparciem. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogę być tym wsparciem :* Jeśli tylko będziesz chciała porozmawiać - pisz...
OdpowiedzUsuńMam w planach napisać jeszcze coś na temat samej mutacji genów i jej wpływie na ciąże. Potrzebuję jednak troszkę czasu i merytorycznego wsparcia...
Przykro mi, że miałaś takie przejścia, ale też bardzo dobrze to rozumiem. Moja ciąża od początku była zagrożona i przebiegała w wielkim strachu, dlatego koszmarnie wspominam ten czas i dlatego, a również z powodu tego, jak wyglądał mój poród, nie zdecydowałam się na drugie dziecko :/
OdpowiedzUsuńMadziu 😢 😘
OdpowiedzUsuńTemat niestety powszechny. Przyczyn może być mnóstwo...tak wiele kobiet się obwinia i nie umie sobie poradzić...I te nieostrożne komentarze osób postronnych.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie doswiadczylam straty. Ale przeżyłam długą walke by w ogóle zajsc w ciążę. Dlategl również doceniam bardziej i kocham mocnien i ciesze sie jak moge kazdym dniem razem. Przytulam Cie Martynka i wszystkie mamy
OdpowiedzUsuńPOWSZECHNY! Aż za bardzo :( i to jest bardzo przykre!
OdpowiedzUsuńMyślę, że każda matka, które swoje w tej drodze przeszła - czuje to samo. Czuje zwycięstwo i docenia to, co Bóg jej dał <3
OdpowiedzUsuńPorody miałam cudowne - to muszę przyznać... tak jakby to było nagrodą <3 tak to traktowałam, tak do tego podchodziłam!
OdpowiedzUsuńCiąże pomimo tego, że były naprawdę trudne i tak jak pisałam - wielokrotnie pędziłam do szpitala z krwotokiem, by usłyszeć tylko jedno "serduszko dalej bije". Wybrałabym tony leków, robiła sobie zastrzyki gdzie tylko się da, jeździła co dzień do lekarzy i specjalistów a nawet leżała całe 9 miesięcy z nogami w górze... byleby tylko szczęśliwie donosić <3
Aniu, gdybyś tylko potrzebowała rozmowy - pisz!
OdpowiedzUsuńWiem co to znaczy... WIEM...
Jestem mama 4 dzieci, 2 mam szczescie miec przy sobie i 2 aniolkow. Pierwsza ciaze stracilam rownie szybko jak i sie z niej ucieszylam.Lekarz stwierdzil ze tak sie czesto zdarza wiec mam sie nie przejmowac tylko zrobic podstawowe badania i skupic sie zeby zajsc w kolejna.2 ciaza i w koncu urodzilam upragnione dziecko pomimo ze wiekszosc ciazy sie oszczedzalam i cala ciaza na lekach na podtrzymanie. Pozniej mysl o kolejnym dziecku, ciaza i kolejna strata. I pytanie dlaczego znowu ja? Przeciez juz raz mi sie udalo urodzic zdrowe dziecko?
OdpowiedzUsuńPozniej kolejna ciaza i paniczny strach przy kazdym bolu strach przed pojsciem do lazienki, strach przed wizyta u lekarza. Zycie od wizyty do wizyty.9 m-cy zycia w strachu. Teraz spi obok mnie moje 4 miesieczne szczescie. Wiem ze mimo tego co mnie spotkalo jestem ogromna szczesciara ze moge tulic w ramionach te moje kochane dzieci ale chyba na wiecej dzieci sie nie zdecyduje. Nie ma juz chyba tyle odwagi zeby przezywac to kolejny raz. I tez mnie strasznie denerwuje jak ktos mowi ze ciaza to nie choroba, owszem to nie choroba tylko ogromny cud o ktory trzeba sie troszczyc i dbac kazdego dnia.
Jako mama dwóch dziewczynek marzyłam o kolejnym dziecku. Marzenie w 10 tygodniu ulecialo. Jak piszesz - do nieba. Ale w naszych serduchach zawsze będzie miał miejsce nasz aniołek. Rok po tym wydarzeniu rodzilam trzecią córkę. Ten sam szpital, okoliczności zdecydowanie inne. Ale strach ogromny. Ciąża była stresem. Złe wyniki badań, wskazania do kolejnych, na które się nie zdecydowałam. Modliłam się każdego dnia o siły. Żebym sprostała bez względu na to co przyniesie los. Córeczka urodziła się zdrowa. Wszystkie trzy codziennie tulę po kilkanaście razy. To moje cudy. Najcenniejsze❤❤❤
OdpowiedzUsuńSkala rzeczywiście jest ogromna. Chyba każdy z nas zna kogoś kto poronił. A nawet jeśli wydaje nam się, że nie znamy to często po prostu ludzie nie chcą o tym mówić...
OdpowiedzUsuńChyba styczność z tym ma każdy, niby zdajemy sobie sprawę z tego jednak najczęściej wydaje nam się, że chyba jednak nas ten problem nigdy nie dotknie
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że niektórzy uważają nas za przewrażliwione, bo w końcu "a co może się stać, nie ma co przesadzać".
OdpowiedzUsuńJa wiem, że ciężko jest przez to wszystko przebrnąć ale da się :* Jesteśmy szczęściarzami mając te dwie istotki przy sobie <3
Piękny i wzruszający wpis. Właśnie dlatego my Mamy, doceniamy każdą najmniejszą chwilą spędzoną z Naszym dzieckiem, bo jest ona tak bardzo cenna, na wagę złota.
OdpowiedzUsuńWspolczuje kazdemu kto doswiadcza takiego bolu i nikomu absolutnie nie zycze zadnych niepowodzen, rozumiem jaki musi to byc horror. Mialas szczescie ze wykrylas przyczyne, niestety u wielu jest to zagadka. Tez znam wiele dziewczyn ktore tego doswiadczyly i choc przyczyn jest tak wiele, zyczylabym sobie jednego. By kazda mogla z czystym sumieniem powiedziec ze byla okej wzgledem swojej biologii. Niestety, jest ich garstka. Wiekszosc bawi sie w Pana Boga planujac/nieplanujac, a raczej raz hamujac a raz niehamujac swoja plodnosc (bo npr jest przeciez zdrowe) rozregulowujac sobie plodnosc, mieszajac cyklem, doswiadczajac roznych skutkow brania hormonow raz sobie wezme tabletki anty przez pol roku, raz sobie odloze na 2 miesiac bo chce miec dziecko wtedy i wtedy a potem ma pretensje do calego swiata i glownie pytanie w glowie Boze czemu ja? jesli jej plany ida w leb....Nie uwazam zeby Bog nas karal ale napewno kaza Nas konsekwencje swoich decyzji, on Nas uczy pokory ...
OdpowiedzUsuńNiestety czlowiek musi doswiadczyc wielkiego bolu czasem i przejzec na oczy zeby naprawde sie nawrocic i zaczac wkoncu postepowac wlasciwie. Szkoda ze tak wiele to kosztuje... Polecam kazdemu zmienic styl swojego zycia, zaczac patrzec troche szerzej, zaczac dbac o ta sfere a naprawde wiele rzeczy sie rozwiarze :)
Ja pierwszą ciążę również poroniłam w 13 tygodniu.
OdpowiedzUsuńBędąc u ginekologa leżąc na kozetce nagle słyszę od lekarza: wiedziałam, że tak będzie, serduszko przestało bić, pani poroniła.
O Maję zaczeliśmy się starać trzy tygodnie po zabiegu i o tym że jestem w ciąży dowiedziałam się po świętach Bożego Narodzenia.
Dwa tygodnie po ślubie, chwila zapomnienia i bach jest nieplanowana ciaza mialam ostatnie chwile 21 lat a zawsze marzylam by pierwsze dziecko miec w tym wieku i by byl to chlopiec i tak tez sie stalo. bylam przeszczesliwa. Nastepnym planem bylo drugie dziecko do 25 roku zycia i byloby super gdyby to byla dziewczyna. Po podjeciu decyzji ze to juz ten czas staralismy sie pol roku, dla niektorych to nic, dla mnie trwalo wiecznosc a resztę znajdziesz tu... https://robotnabezrobotna.blogspot.com/2017/10/sa-takie-pytania-na-ktore-nie-ma.html?m=1
OdpowiedzUsuńKażda z nas ma ten swój wymarzony plan na życie... na macierzyństwo również <3
OdpowiedzUsuńProblemy pojawiają się coraz częściej
Przeczytam Kochana :*
Masz rację Olu! Nie wiem czy jest w życiu coś cenniejszego niż życie właśnie
OdpowiedzUsuńMuszę się z Tobą zgodzić... niestety nim zaczniemy myśleć o ciąży - skupiamy się by nie zajść w nią zbyt wcześnie korzystając ze wszelkich metod antykoncepcji. Dobrze, że tak antykoncepcja jest, że pomaga zapobiegać tym niechcianym ciążom, ale poza tym, że uczą o tym jak się zabezpieczać NIE UCZĄ jak na nasz organizm może to wszystko wpływać.
OdpowiedzUsuńOczy otwierają się, gdy są już problemy. Wtedy szuka się przyczyny... wtedy analizuje się, to co było wstecz. Wtedy może być też za późno...
Wiedziałam?
OdpowiedzUsuńPrzykro to usłyszeć. Wręcz nie chcę sobie tego wyobrażać, przypominać... Ale przyznaję, że lekarze delikatnie się ze mną obchodzili, co nie zmienia faktu, że cierpiałam cholernie!
Mija 3 miesiące po stracie a ból nadal jest. Płacz po nocach gdy nikt nie widzi :( tylko on, Mój kochany mąż. Przez sen chyba czuje te łzy bo nigdy nie było ich słychać. Budzi się i zawsze przytula tak mocno że od razu zasypiam. Staramy się dalej, chodź teraz wszystkiego się boje :(
OdpowiedzUsuń